wtorek, 20 sierpnia 2013

Stare - nowe sandały

Dziś coś, co do tej pory nie przestąpiło przez progi tego bloga, czyli... buty O_o

Nie, żebym od razu się przekwalifikowała na szewca (dygresja: jeśli jest psycholog i psycholożka, poseł i posłanka, to jest szewc i...? Jak się nazywa kobieta szewc? :P ), bo butów od podstaw nie uszyłam, ale stare, zapomniane i nudne sandały zyskały "new look", są nie do poznania i w ogóle jest mega szał :P

Inspirację znalazłam w jednym z postów na blogu Antywieszak. Autorka odświeżyła swoja sandałki w kolorze khaki intensywną zielenią ;) Postanowiłam pójść w jej ślady...

Nowe sandały :)

Stare, zamszowe sandały pamiętają chyba jeszcze moje licealne czasy (o ile w ogóle nie gimnazjalne), ale za to ja o nich niespecjalnie pamiętałam. Zimą zapomniane leżały schowane głęboko w czeluściach kartonów na dnie szafy, latem były łaskawie wyciągane z myślą, że może w końcu je założę, bo przecież takie wygodne... A kończył y zapomniane dla odmiany na dnie szuflady. Bo co z tego, że wygodne, jak stare, nudne i brzydkie...

"Hmm...", pomyślała Ola, "skoro takie zapomniane, nudne i brzydkie, to nie będzie szkoda, jak coś nie wyjdzie z moim pierwszym razem przy malowaniu butów...", po czym przystąpiła do dzieła :)

Stare sandały...
Wybrałam kolorek farby akrylowej (padło na czerwień, coby w miarę pasowała i do brązowego zamszu i do reszty mojej garderoby), z piwnicy wydobyłam taśmę malarską do zabezpieczenia fragmentów, które mialy pozostać niepomalowane, pędzelek też się znalazł (jeszcze raz powtarzam mój jakże mądry wniosek: większość rzeczy potrzebnych do DIY masz we własnym domu). Jako, że moje sandałki składają się właściwie z dwóch części, trudno było pomalować na czerwono wybrany pasek - dlatego też pomalowana została cała połówka buta (padło na tą bez klamerek, żeby nie utrudniać sobie życia). Pierwsza warstwa gęsta, prosto z tubki, kilka kolejnych rozcieńczonych z wodą. Nie pamiętam, ile warstw było w sumie, ale chyba okolo 5 - 6, jednak oryginalny kolor zamszu nie jest zbyt jasny i nie tak łatwo było go dokładnie i bez smug pokryć farbą.

Ostatecznie jednak się udało :) A efekty oceńcie jak zwykle sami. Według mnie sandały są teraz zupełnie do siebie niepodobne, wyglądają jak nowe i od razu przyjemniej się w nich chodzi :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz