Nie, żebym od razu się przekwalifikowała na szewca (dygresja: jeśli jest psycholog i psycholożka, poseł i posłanka, to jest szewc i...? Jak się nazywa kobieta szewc? :P ), bo butów od podstaw nie uszyłam, ale stare, zapomniane i nudne sandały zyskały "new look", są nie do poznania i w ogóle jest mega szał :P
Inspirację znalazłam w jednym z postów na blogu Antywieszak. Autorka odświeżyła swoja sandałki w kolorze khaki intensywną zielenią ;) Postanowiłam pójść w jej ślady...
Nowe sandały :) |
Stare, zamszowe sandały pamiętają chyba jeszcze moje licealne czasy (o ile w ogóle nie gimnazjalne), ale za to ja o nich niespecjalnie pamiętałam. Zimą zapomniane leżały schowane głęboko w czeluściach kartonów na dnie szafy, latem były łaskawie wyciągane z myślą, że może w końcu je założę, bo przecież takie wygodne... A kończył y zapomniane dla odmiany na dnie szuflady. Bo co z tego, że wygodne, jak stare, nudne i brzydkie...
"Hmm...", pomyślała Ola, "skoro takie zapomniane, nudne i brzydkie, to nie będzie szkoda, jak coś nie wyjdzie z moim pierwszym razem przy malowaniu butów...", po czym przystąpiła do dzieła :)
Stare sandały... |
Ostatecznie jednak się udało :) A efekty oceńcie jak zwykle sami. Według mnie sandały są teraz zupełnie do siebie niepodobne, wyglądają jak nowe i od razu przyjemniej się w nich chodzi :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz