Kolejny mój etap przygody z quillingiem :)
Po dwóch parach różnokolorowych motyli przyszedł czas na nieco inną
formę, a mianowicie coś na kształt łezek wypełnionych takim jakimś
spiralkowym drzewkiem :) Kolory również nieco bardziej stonowane niż
przy wakacyjnych motylkach, bo mimo że dość często chodzę ubrana w różne
odcienie beżu i brązu, jakoś nigdy nie miałam fajnych kolczyków właśnie
w tej tonacji kolorystycznej.
No to już mam :)
Brzegi łezki w brązie, a wypełnienie pomarańczowe - jakby kto nie widział :P
Znowu muszę przyznać, że nie jest to produkt idealny, ale skręcanie i klejenie tych mikro-paseczków to robota tak precyzyjna, że po prostu nie da się tego zrobić równo, a może po prostu ja jeszcze nie doszłam do wprawy ;) Tak czy inaczej niedoskonałość też ma swój urok :)
Ten rodzaj biżuterii ma jeszcze jedną niewątpliwą zaletę - kolczyki są bardzo lekkie, przez co bardzo wygodnie się noszą, nawet po całym dniu nic nie ciągnie i ucho się nie męczy - zresztą chyba zainteresowanym nie muszę tłumaczyć, o co chodzi ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz