sobota, 10 sierpnia 2013

Wiklinowa lampa

Papierowa wiklina - materiał wdzięczny, łatwy w "obsłudze", tani czy wręcz darmowy, a przy tym przyczyniający się do ochrony środowiska przez recykling makulatury ;) Istny ideał, tylko co tu z tego robić - pudełka, koszyki, koszyki, pudełka... Jakkolwiek opcji zdobienia gotowych wyrobów jest mnóstwo - decoupage, bejca, lakier i inne - tak samo wyplatanie w pewnym momencie zalatuje nudą, zwłaszcza jeśli gotowych pudełeczek i koszyczków nie ma już gdzie trzymać, co do nich wkładać, ani w ogóle co z nimi robić ;)

Co innego, jeśliby zrobić coś nie dla siebie samej (zawsze większą przyjemność sprawiało mi robienie czegoś dla innych i oglądanie ich radości z tego, co zrobiłam, niż tylko na własny użytek) albo jeśliby zrobić wreszcie coś innego niż kolejny koszyk czy pudełko.

Hmm... A jeśli połączyć by dwie powyższe rzeczy i zrobić... lampę?


Jak pomyślała, tak zrobiła :) Zapotrzebowanie było, chęci były, rurki były (do powstawania znacznej ilości tego surowca przyczynia się ciągle czynnie babcia), była też inspiracja... Wyplatanie lampy trwało jednak troszkę czasu, właściwie kilka miesięcy, bo zaczęło się w okolicach Bożego Narodzenia 2012, ale w międzyczasie było oczywiście całe mnóstwo innych rzeczy do roboty i ostatecznie lampa zawisła w miejscu docelowym chyba około Wielkanocy 2013.

Stan "surowy"
Kiedy zaczynałam pleść lampę, używałam tzw. splotu ósemkowego (czyli takiego jak przy większości moich poprzednich koszyków) i po jakimś czasie zorientowałam się, że będzie przez nią przebijać bardzo mało światła. No cóż, szkoda było zaczynać wszystko od nowa, a więc improwizacja - w lampie pojawiły się "okienka". Pomyślałam, że po pierwsze przez nie światło żarówki będzie jednak bardziej widoczne, a po drugie powinno dać ciekawe efekty na ścianie. Myślę, że udało się zarówno jedno jak i drugie, "wzorki" na ścianie możecie zresztą ocenić sami :) Choć efekt końcowy odbiega ostatecznie dość znacznie od swojego szwedzkiego pierwowzoru, mnie zadowala, swoich nowych posiadaczy chyba też, z czego tym bardziej się cieszę :)

Efekty świetlne ;)
Lampę wyplecioną na wzorniku z wiaderka (tym samym, co wiklinowy kosz na gazety) pomalowałam farbą do ścian zabarwioną beżowym pigmentem, na końcu standardowo polakierowałam. Wysokość: około 40 cm (wymiary akurat zgodne z pierwowzorem).

Po raz kolejny podkreślam, że nie daję atestów, ale lampa wisi, świeci i nic się jeszcze nie spaliło, więc chyba zdaje egzamin ;)

1 komentarz:

  1. A mie sie ta lampa podoba i nawet super świecii powinna tym sie zainteresoować Ikea...

    OdpowiedzUsuń