Parę (a nawet paręnaście!) metrów grubego, lnianego sznurka w beżowym kolorze, trzy drewniane granatowe korale, dwa posrebrzane kółeczka i karabińczyk były potrzebne, żeby stworzyć taki oto przyjemny naszyjnik. Kilkanaście "warstw" sznurka bardzo fajnie się skręca, przez co całość dobrze układa się na szyi :)
Za jakość zdjęcia niestety po raz kolejny muszę przeprosić... Jest to jedyne jakie posiadam, robiłam dawno (kiedy jeszcze nie wiedziałam, że zdecydowanie należy unikać używania lampy błyskowej), a naszyjnik został wykorzystany jako prezent - jak zresztą wiele innych moich zacnych rękodzieł :)
Z pozdrowieniami dla obdarowanej M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz